Wystarczy prześledzić serwisy z ostatnich godzin, by nagle przekonać się, że świat wygląda inaczej niż kilka dni temu. Otóż zapowiadane z wielka pompą spotkanie ministrów spraw wewnętrznych państw G6 oraz USA, które miało się odbyć w Krakowie, zostało odwołane.
Konferencja miała się odbyć 29 i 30 września a jej tematem miała być walka z terroryzmem i zorganizowaną przestępczością. Okazało się, że zagraniczni ministrowie do Krakowa nie przyjadą a zamiast nich mogą przybyć niżsi ranga urzędnicy. Afront, który spotkał nasz kraj, szefa MSWiA Jerzego Millera, premiera Donalda Tuska i cały rząd został przemilczany przez mainstreamowe media. Nikt się nie oburzał, że polski rząd jest lekceważony, że ta sytuacją pokazuje, jaką rzeczywiście mamy pozycję w polityce międzynarodowej.
Warto też zauważyć, że „Gazeta Wyborcza” nagle zmieniła front: Rosja i Putin nie są już najlepszymi przyjaciółmi. Wytyka, że stryjeczny brat Putina został wiceprezesem Master-Banku i tylko dzięki więzom krwi zyskał to stanowisko. „GW”w kpiacym tonie opisuje jak rosyjski szpieg wykiwał Mariana Zacharskiego i polskie służby specjalne. Niestety, nie wspomina o pozostałych bohaterach afery Olina, którzy wówczas kierowali UOP-em: m.in. gen. Gromosławie Czempińskim, obecnym posłem PO Konstantym Miodowiczem i Andrzeju Milczanowskim - szefem MSW, który nadzorował z urzędu całą akcję.
A na koniec wypowiedź prezydenta Komorowskiego zatytułowana na gazecie.pl „ "Jaki prezydent taki zamach" - to było o prezydencie... Gruzji”
- Słowa, którymi szermuje pan Jarosław Kaczyński, odnoszące się do słynnego, na szczęście nieudanego, zamachu na polskiego prezydenta w Gruzji, były podyktowane troską o pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego i były adresowane jako zarzut - ale do prezydenta Gruzji - mówił Komorowski.
To się nazywa dyplomacja, polepszenie naszego wizerunku w świecie – no i w ogóle wzór taktu i uprzejmości!